czwartek, 12 lipca 2012

Dzień 5.

   Dzisiaj, podobnie jak wczoraj, pobudka o 6.00 by jak najszybciej dotrzeć do City. Z caravan parku wyjechaliśmy jednak o ponad godzinę później niż dnia poprzedniego, gdyż musieliśmy zwinąć obóz czyli odłączyć się od prądu, spuścić nieczystości, uzupełnić wodę oraz uprzątnąć i zaształować wszystko wewnątrz kampera, aby nic nie przemieszczało się podczas jazdy. Plan mieliśmy taki, by wieczorem po zwiedzaniu Sydney wyjechać już na północ w kierunku Brisbane. Oczywiście pod warunkiem, że dotrze ostatnia sztuka bagażu. Tak więc tuż przed 9.00 pojechaliśmy do Narwee (stacja niedaleko domu Władzi), zostawiliśmy kampery na commuter parking i pociągiem ruszyliśmy do centrum. Wysiedliśmy na stacji Museum i poszliśmy zwiedzać właśnie Australian Museum, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć wiele szkieletów najrozmaitszych zwierząt, ciekawą wystawę minerałów, ekspozycję poświęconą wymierającym i już wymarłym gatunkom fauny oraz ogromną kolekcję wypchanych ptaków. Na koniec pobyliśmy jeszcze chwilkę w Kid’s Area by i najmłodsze dzieciaki coś miały z tej wizyty.

W Australian Museum

   Z muzeum zadzwoniłem do biura zaginionego bagażu i uzyskałem zapewnienie, że ostatnia torba właśnie ląduje i jak tylko ją otrzymają, oddzwonią do mnie i umówimy godzinę jej dostarczenia. Z Australian Museum poszliśmy do Sydney Aquarium. Tam oglądaliśmy całe mnóstwo ryb, żółwi oraz wszelkich innych wodnych stworzeń, a także odtworzony w sztucznych warunkach ekosystem rafy koralowej. Trafiliśmy także na porę karmienia pingwinów, rekinów oraz ogromnych płaszczek. Dzieci były zachwycone, a i nam lekko rozdziawiły się gęby.

W Sydney Aquarium

   Po Sydney Aquarium poszliśmy na stację Town Hall, robiąc po drodze małe zakupy i wróciliśmy pociągiem do Narwee. Dzieci, tradycyjnie już, posnęły nam na kolanach. Po dotarciu na miejsce podjechaliśmy pod dom Władzi by zabrać torbę, która już tam na nas czekała. Następnie pożegnaliśmy się na najbliższych kilka tygodni, ogarnęliśmy wnętrze kampera, posadziliśmy dzieci w fotelikach opatuliwszy je poduchami i śpiworami, tak by mogły spać w czasie jazdy i tuż przed 21.00 ruszyliśmy w kierunku Newcastle, nadkładając nieco drogi przez centrum, tak by przejechać przez oświetlony Harbour Bridge. Zmęczenie minionymi dniami dało szybko znać o sobie. Nie ujechaliśmy więc zbyt daleko i już po stu trzydziestu kilometrach zatrzymaliśmy się przy Freeway nr 1 na rest arei. Tutaj w towarzystwie kilkunastu innych pojazdów spędzimy naszą pierwszą noc na dziko. Po położeniu dzieci do łóżka, spotkaliśmy się jeszcze u nas z Anią i Tomkiem na szklaneczkę wina.

Przebieg dziś: 133,00 km
Razem: 229,80 km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz