Jak mówią
przysłowia: dzień święty święcić. A czymże lepiej można go święcić niż
pielgrzymką? Tak też skoro tylko uporaliśmy się z porannymi powinnościami typu
higiena osobista, posiłek i porządek w zagrodzie, czym prędzej udaliśmy się na
peregrynację w kierunku Mount Rooper w Conway National Park, z którego roztacza
się przepiękny widok na wyspy Whitsunday. Przed wyruszeniem na szlak w ramach
prewencji obiecaliśmy wszystkim niemarudzącym po drodze dzieciakom, że po powrocie
do kampera dostaną loda na patyku. Jak się miało okazać, był to bardzo korzystny taktycznie
manewr. Szlak nie był specjalnie wymagający, lecz liczył ponad siedem kilometrów
i zaliczał po drodze spore, jak na możliwości naszych pociech, wzniesienie, z
którego roztaczał się śliczny widok na zatokę i najbliższe wyspy Whitsunday
Passage. Cała trasa zajęła nam niecałe pięć godzin podczas których spotkaliśmy
wiele małych jaszczurek i jedną wielką – warana, zwanego przez miejscowych Goanna.
Mniej więcej po dwóch trzecich trasy, znaleźliśmy się na Swamp Bay – kamienistej plaży usianej szkieletami koralowców, na której odpoczęliśmy kilkadziesiąt minut, pozwalając dzieciakom wytaplać się na golasa w ciepłych wodach Pacyfiku.
Następnie wróciliśmy do kamperów i zanim pojechaliśmy do centrum Airlie Beach na posiłek, poczęstowaliśmy wszystkich dzielnych piechurów zasłużonymi lodami.
Natychmiast po obiedzie ruszyliśmy na północ w kierunku Townsville. Na noc zatrzymaliśmy się kilkadziesiąt kilometrów od celu na Driver Reviver nieopodal Ayr.
Z Synem |
Odpoczynek |
Goanna |
Mniej więcej po dwóch trzecich trasy, znaleźliśmy się na Swamp Bay – kamienistej plaży usianej szkieletami koralowców, na której odpoczęliśmy kilkadziesiąt minut, pozwalając dzieciakom wytaplać się na golasa w ciepłych wodach Pacyfiku.
Pokazówka |
Na Swamp Bay |
Następnie wróciliśmy do kamperów i zanim pojechaliśmy do centrum Airlie Beach na posiłek, poczęstowaliśmy wszystkich dzielnych piechurów zasłużonymi lodami.
Warto było nie marudzić... |
Natychmiast po obiedzie ruszyliśmy na północ w kierunku Townsville. Na noc zatrzymaliśmy się kilkadziesiąt kilometrów od celu na Driver Reviver nieopodal Ayr.
Razem: 2 666,90 km
Czytamy ,czytamy i to z wielkim zainteresowaniem!!!Dla mnie to bardzo interesująca "przygodowa lektura".Muszę przyznać,że masz dar do ciekawego opisywania Waszych relacji z podróży po AUSTRALII.Szkoda tylko,że nie umiem angielskiego,gdyż wtedy mogłabym poczytać wskazane przez Ciebie ciekawostki.Niestety muszę pomagać sobie tłumaczem na goglach tylko ,że to tłumaczenie jest do "kitu" :))"JA BYĆ CZARNA MASA I NIE WSZYSTKO ROZUMIEĆ" :(( POZDRAWIAMY WSZYSKICH BARDZO SERDECZNIE,ŻYCZYMY POGODY I DALSZYCH CIKAWYCH PRZEŻYĆ. No i oczywiście interesujących relacji!!!Kubusiowie........................................(ciocia Aniela i Zbyszek)
OdpowiedzUsuńPS. Na tym drugim zdjęci TOMKA-dużego jakoś pokrzywiło,czyżby reumatyzm???:)) A TY jakoś niezbyt często jesteś uwidoczniony na fotkach???
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMy też czytamy i oglądamy. Przesyłamy pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńmuhahahahahahahahaha, dziekujemy za pozdrowienia dla cioc i wujkow od...cioci Oli. Czy goanna wyladowala w waszym garnku?...
OdpowiedzUsuńwielka buzka i do jutra