Ogrzewanie
dzisiejszej nocy nas nie zawiodło, więc spało się wyśmienicie. Dodatkowo nie
musieliśmy wymeldować się z kempingu do 10.00, w związku z czym mieliśmy
spokojny, niedzielny poranek bez gonitwy. Dzieciaki rozrabiały to u Sitków, to
u nas, bo na zabawy podwórkowe było jednak zbyt zimno.
Lekcja angielskiego |
Około 11.00
oporządziliśmy auta i pojechaliśmy do Big Merino – wielkiego, betonowego barana.
Wewnątrz zwiedziliśmy skromną, niezbyt ciekawą wystawę poświęconą hodowli owiec
i produkcji wełny. W przylegającym do kiczowatego barana sklepie z pamiątkami
można było kupić australijskie i nowozelandzkie wełniane wyroby w astronomicznych
cenach.
Big Merino w Goulburn |
Po 13.00 pojechaliśmy do Goulburn Brewery – najstarszego, wciąż czynnego
browaru w Australii. Tutejsze ekspozycje mocno nas zdumiały: zapuszczone
budynki, pordzewiałe resztki urządzeń, kuriozalne wystawy dotyczące Egiptu,
architektury, matematyki – całość bez ładu i składu. Wszędzie mnóstwo kurzu, pajęczyn
i sypiącego się tynku. Zaiste bardzo klimatyczne miejsce. Uwieńczeniem „zwiedzania”
była degustacja produkowanych tutaj, według starych receptur, piw typu Ale.
Łódź wikingów w browarze... |
Na dziedzińcu browaru |
Z
browaru wróciliśmy w okolice Wielkiego Merynosa by zjeść lunch w tłumnie
odwiedzanej piekarnio-cukierni - The Bakery of Goulburn. Najbardziej smakowało Nadii.
Dobra zupa... |
Po obiedzie
wyruszyliśmy w Góry Błękitne, by wieczorem dotrzeć do Oberon, skąd jutro
wybieramy się do Jenolan Caves.
Abercrombie River |
Na przełęczy w Blue Mountains |
Jest bardzo zimno, a w nocy ma być mróz, więc
zapewne nasze ogrzewanie sobie nie poradzi.
Przebieg dziś: 156,40 km
Razem: 9 985,60 km
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz