niedziela, 19 sierpnia 2012

Dzień 43.

   Ogrzewanie dzisiejszej nocy nas nie zawiodło, więc spało się wyśmienicie. Dodatkowo nie musieliśmy wymeldować się z kempingu do 10.00, w związku z czym mieliśmy spokojny, niedzielny poranek bez gonitwy. Dzieciaki rozrabiały to u Sitków, to u nas, bo na zabawy podwórkowe było jednak zbyt zimno.

Lekcja angielskiego


   Około 11.00 oporządziliśmy auta i pojechaliśmy do Big Merino – wielkiego, betonowego barana. Wewnątrz zwiedziliśmy skromną, niezbyt ciekawą wystawę poświęconą hodowli owiec i produkcji wełny. W przylegającym do kiczowatego barana sklepie z pamiątkami można było kupić australijskie i nowozelandzkie wełniane wyroby w astronomicznych cenach.

Big Merino w Goulburn

   Po 13.00 pojechaliśmy do Goulburn Brewery – najstarszego, wciąż czynnego browaru w Australii. Tutejsze ekspozycje mocno nas zdumiały: zapuszczone budynki, pordzewiałe resztki urządzeń, kuriozalne wystawy dotyczące Egiptu, architektury, matematyki – całość bez ładu i składu. Wszędzie mnóstwo kurzu, pajęczyn i sypiącego się tynku. Zaiste bardzo klimatyczne miejsce. Uwieńczeniem „zwiedzania” była degustacja produkowanych tutaj, według starych receptur, piw typu Ale.

Łódź wikingów w browarze...

Na dziedzińcu browaru

   Z browaru wróciliśmy w okolice Wielkiego Merynosa by zjeść lunch w tłumnie odwiedzanej piekarnio-cukierni - The Bakery of Goulburn. Najbardziej smakowało Nadii.

Dobra zupa...

   Po obiedzie wyruszyliśmy w Góry Błękitne, by wieczorem dotrzeć do Oberon, skąd jutro wybieramy się do Jenolan Caves.

Abercrombie River

Na przełęczy w Blue Mountains

   Jest bardzo zimno, a w nocy ma być mróz, więc zapewne nasze ogrzewanie sobie nie poradzi.

Przebieg dziś: 156,40 km
Razem: 9 985,60 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz