niedziela, 5 sierpnia 2012

Dzień 29.

   Wyspaliśmy się. Gdy grubo po 8.00 otwieraliśmy oczy, słońce stało wysoko i po nocnym chłodzie nie było już śladu. Ze śniadaniem i przygotowaniami do czekającej nas całodziennej jazdy również specjalnie się nie spieszyliśmy. W tym czasie dzieci zaopatrzone przez Tomka w kolorowe lizaki bawiły się i ganiały wokół kamperów pod dowództwem Lidki. W ogóle Lidka jest świetnym animatorem dziecięcych zabaw i gdyby nie ona, my dorośli musielibyśmy dużo więcej czasu i inwencji poświęcać naszym maluchom. Wystarczy jedynie poprosić ją by zajęła się dziećmi i można być pewnym, że świetnych, często mrożących krew w żyłach pomysłów na rozmaite zabawy jej nie zabraknie, a najmłodsi jak zwykle będą zachwyceni, roześmiani i rozbrykani. Ruszyliśmy około południa i resztę dnia można streścić słowami: patataj, patataj, patataj… Pierwszy postój zrobiliśmy na punkcie widokowym na Lasseter Hwy, z którego podziwialiśmy Mount Conner, mylony często przez jadących tędy po raz pierwszy turystów z Uluru.

Mount Conner

Mt Conner i szosa do Uluru

Spłukiwanie czerwonego pyłu

   Kilkanaście kilometrów dalej zatrzymaliśmy się w Curtin Springs by nabrać wody i popytać się o możliwość dotarcia i zaobozowania pod Mount Conner. Z wodą (nalewaną w towarzystwie emu) nie było problemu, natomiast z rzetelnymi informacjami już tak.

Żyj jak emu - po swojemu!

   Niewiele się dowiedziawszy zawróciliśmy na Lasseter Hwy by po dziesięciu kilometrach skręcić na południe w nieutwardzoną drogę wiodącą do Mulga Park, w nadziei, iż będzie można z niej zboczyć pod Mount Conner. Po przejechaniu sześciu kilometrów stwierdziliśmy jednak, że nasze kampery nie wytrzymają jazdy tym wyboistym, pylnym szlakiem i z żalem zawróciliśmy na główną szosę.

Droga dla 4WD

Zawracamy

Takie drogi nie dla naszych kamperów

   Gdy wieczorem przeglądaliśmy mapę, okazało się, że i tak traktem którym jechaliśmy nie udałoby się nam dotrzeć w zaplanowane miejsce. Jedynie dobrze przygotowane i wyekwipowane pojazdy z napędem na cztery koła mają jakieś szanse. Na noc zatrzymaliśmy się na rest arei trzydzieści kilometrów od Yulary. Wieczorem wdrapaliśmy się pokrytą czerwonym i mięciutkim piachem ścieżką na niewielkie wzniesienie, z którego obserwowaliśmy zachód słońca na tle Uluru i Kata Tjuta. Dzieci oczywiście szalały w rudym pyle.

Najlepsza zabawa - umorusać się!

Uluru z daleka

Na zachodzie słońca

Przebieg dziś: 321,50 km
Razem: 6 452,20 km



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz