Zdążyliśmy!
Gdy o 7.20 wschodziło słońce, my w komplecie marzliśmy na punkcie widokowym.
Poranna gra świateł nie jest już jednak tak spektakularna jak wieczorna, a i
samopoczucie o tej porze do najlepszych nie należy. Zwłaszcza gdy na dworze
jest 3,5ºC.
|
Wschód słońca |
Szybko więc wróciliśmy do kamperów i grzejąc
się, pojechaliśmy znowu na Mala carpark, na którym przygotowaliśmy śniadanie. W
międzyczasie na zewnątrz zrobiło się cieplej i o 8.45 byliśmy gotowi do zdobywania
szczytu Uluru. Na szlak ruszyliśmy w piątkę: Tomek, Zosia, Lidka, Majka i ja.
Aby wejść na najwyższy punkt skały, trzeba pokonać około półtora kilometra w
poziomie i ponad trzysta metrów w pionie. Podejście na sporej długości jest
bardzo strome i w związku z tym ubezpieczone łańcuchami. Ponadto w wielu
miejscach trasa jest mocno eksponowana i mając lęk wysokości, można się nieźle
spocić. Spodziewałem się, że Majka wymięknie od razu gdy zaczną się łańcuchy, a
nie zdziwiłoby mnie również, gdyby w odwrocie zechciały jej towarzyszyć Zosia z
Lidką. Jak się jednak okazało nasze dziewuchy są twarde i odważne. Maja
dzielnie pokonała cały szlak, a najbardziej denerwowałem się chyba ja, prawie
cały czas mocno ściskając jej rękę. Na podejściu, szczycie, a najbardziej
podczas zejścia wiał bardzo silny, zimny wiatr.
|
Ruszamy w górę |
|
Odpoczynek na podejściu |
|
Wysoko... |
|
... oj wysoko! |
|
Na szczycie |
|
Gwiazdy |
|
Schodzimy |
Tymczasem Ola i Ania z
maluchami pojechały do Cultural Centre, gdzie obejrzały film poświęcony Aborygenom
z plemienia Anangu, zwiedziły galerie z rękodziełem i obrazami oraz wypisały
kartki. Gdy po zejściu z Uluru do nich dołączyliśmy, nie minęło jeszcze południe.
Postanowiliśmy na tym zakończyć dzisiejsze wędrówki i poszliśmy z Sitkami do
restauracji Gecko’s Cafe na obiad z okazji jutrzejszych, piątych urodzin Mai.
Tak jak przed dziesięciu laty, kuchnia tego lokalu spisała się na medal i
wszystkim bardzo smakowało.
|
Urodzinowy obiad |
Słońce stało jeszcze wysoko, gdy wróciliśmy na kemping.
Dzieci od razu pobiegły na plac zabaw, a następnie próbowały kąpać się w
basenie z lodowatą wodą. W tym czasie Ola i Ania urządziły pranie i posprzątały
wnętrza ukurzonych kamperów. Jest 23.20, a Sitki nie przyszły na wieczorne
pogaduchy. Pewno padli podczas usypiania dzieci. My też się zaraz kładziemy, by
jutro możliwie wcześnie wstać i bez zbędnego hałasu przyozdobić auto balonami,
powtykać świeczki w tort oraz przygotować urodzinowe śniadanie – zamówione przez
solenizantkę naleśniki.
Przebieg dziś: 69,40 km
Razem: 6 595,10 km
Dzielne lasencje! Widoki przecudne! Poniewaz my tu jestesmy troche do tylu z czasem, juz dzisiaj skladamy Majce zyczenia urodzinowe- wielkie buziaczki solenizantko!
OdpowiedzUsuńnajlepsze życzenia oczywiście dla MAI od cioci KARINY i pozdrowienia dla wszystkich!!!
OdpowiedzUsuń