wtorek, 7 sierpnia 2012

Dzień 31.

   Zdążyliśmy! Gdy o 7.20 wschodziło słońce, my w komplecie marzliśmy na punkcie widokowym. Poranna gra świateł nie jest już jednak tak spektakularna jak wieczorna, a i samopoczucie o tej porze do najlepszych nie należy. Zwłaszcza gdy na dworze jest 3,5ºC. 

Wschód słońca

   Szybko więc wróciliśmy do kamperów i grzejąc się, pojechaliśmy znowu na Mala carpark, na którym przygotowaliśmy śniadanie. W międzyczasie na zewnątrz zrobiło się cieplej i o 8.45 byliśmy gotowi do zdobywania szczytu Uluru. Na szlak ruszyliśmy w piątkę: Tomek, Zosia, Lidka, Majka i ja. Aby wejść na najwyższy punkt skały, trzeba pokonać około półtora kilometra w poziomie i ponad trzysta metrów w pionie. Podejście na sporej długości jest bardzo strome i w związku z tym ubezpieczone łańcuchami. Ponadto w wielu miejscach trasa jest mocno eksponowana i mając lęk wysokości, można się nieźle spocić. Spodziewałem się, że Majka wymięknie od razu gdy zaczną się łańcuchy, a nie zdziwiłoby mnie również, gdyby w odwrocie zechciały jej towarzyszyć Zosia z Lidką. Jak się jednak okazało nasze dziewuchy są twarde i odważne. Maja dzielnie pokonała cały szlak, a najbardziej denerwowałem się chyba ja, prawie cały czas mocno ściskając jej rękę. Na podejściu, szczycie, a najbardziej podczas zejścia wiał bardzo silny, zimny wiatr.

Ruszamy w górę

Odpoczynek na podejściu

Wysoko...

... oj wysoko!

Na szczycie

Gwiazdy

Schodzimy



   Tymczasem Ola i Ania z maluchami pojechały do Cultural Centre, gdzie obejrzały film poświęcony Aborygenom z plemienia Anangu, zwiedziły galerie z rękodziełem i obrazami oraz wypisały kartki. Gdy po zejściu z Uluru do nich dołączyliśmy, nie minęło jeszcze południe. Postanowiliśmy na tym zakończyć dzisiejsze wędrówki i poszliśmy z Sitkami do restauracji Gecko’s Cafe na obiad z okazji jutrzejszych, piątych urodzin Mai. Tak jak przed dziesięciu laty, kuchnia tego lokalu spisała się na medal i wszystkim bardzo smakowało.

Urodzinowy obiad

   Słońce stało jeszcze wysoko, gdy wróciliśmy na kemping. Dzieci od razu pobiegły na plac zabaw, a następnie próbowały kąpać się w basenie z lodowatą wodą. W tym czasie Ola i Ania urządziły pranie i posprzątały wnętrza ukurzonych kamperów. Jest 23.20, a Sitki nie przyszły na wieczorne pogaduchy. Pewno padli podczas usypiania dzieci. My też się zaraz kładziemy, by jutro możliwie wcześnie wstać i bez zbędnego hałasu przyozdobić auto balonami, powtykać świeczki w tort oraz przygotować urodzinowe śniadanie – zamówione przez solenizantkę naleśniki.

Przebieg dziś: 69,40 km
Razem: 6 595,10 km


2 komentarze:

  1. Dzielne lasencje! Widoki przecudne! Poniewaz my tu jestesmy troche do tylu z czasem, juz dzisiaj skladamy Majce zyczenia urodzinowe- wielkie buziaczki solenizantko!

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepsze życzenia oczywiście dla MAI od cioci KARINY i pozdrowienia dla wszystkich!!!

    OdpowiedzUsuń