piątek, 17 sierpnia 2012

Dzień 41.

   Całą noc lał deszcz. Rano przed naszymi autami było jedno wielkie bajoro. Do tego zrobiło się przenikliwie zimno. W takich warunkach trudno było wstać i pozbierać się do wyjazdu. Byliśmy gotowi dopiero o 10.30. A potem już tylko jechaliśmy, robiąc po drodze jedynie dwie przerwy: jedną by rzucić okiem na spotkaną w Holbrook, intrygującą łódź podwodną, a drugą na tankowanie. Do Canberry dotarliśmy przed 16.00 i natychmiast skierowaliśmy się do budynku parlamentu (Parliament House). Zostawiliśmy auta na jego podziemnym parkingu i migusiem pobiegliśmy na górę. Została nam godzina z kilkoma minutami na zwiedzenie tego pięknego, ogromnego gmachu. Budynek australijskiego parlamentu jest otwarty dla publiczności i praktycznie w każde interesujące miejsce można wejść samemu. Zobaczyliśmy The Great Hall, sale posiedzeń: Izby Reprezentantów i Senatu, a nawet, pomimo paskudnej pogody, wjechaliśmy na trawiasty dach, nad którym góruje osiemdziesięciometrowy maszt z powiewającą australijską flagą.

Hol

Sala posiedzeń Senatu

Na dachu

Sala posiedzeń Izby Reprezentantów

Dawny budynek parlamentu i War Memorial w tle

Przed Great Verandah


   Godzina minęła nam bardzo szybko. Poganiani do wyjścia przez płynące z głośników komunikaty, wróciliśmy do kamperów i pojechaliśmy na niedaleki Carotel Caravan Park. Tam dowiedzieliśmy się, że dzisiaj rano spadło półtora centymetra śniegu, co podobno jest zjawiskiem absolutnie niezwykłym. Dzisiejsza noc również zapowiada się mroźnie. Nagrzewnice w kamperach działając na pełnych obrotach, ledwo dają radę utrzymać temperaturę powyżej 20ºC, ale mimo to spędzamy wieczór towarzysko z Sitkami, trochę tylko dzwoniąc zębami o szklanki.

Przebieg dziś: 349,30 km
Razem: 9 717,30 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz