sobota, 11 sierpnia 2012

Dzień 35.

   Wczorajsza impreza spowodowała, że dzisiaj wyruszyliśmy z koszmarnej rest arei dopiero o 13.30.

Rest area

   Do późnego wieczora jechaliśmy robiąc jedynie kilka krótkich przerw na rozprostowanie kości i zrobienie zdjęć ciekawym widoczkom. Teren Australii Południowej jest płaski, suchy i ogromny. Przy drogach wałęsają się tu stadka baranów i krów. Pojawiły się także znacznie większe niż spotykane dotychczas kangury.

Charakterystyczny wiatrak

Linia kolejowa

Kamper Sitków na południowoaustralijskiej równinie

Tyle zostało ze słonego jeziora

   Do Port Augusta dotarliśmy późno, bo około 21.00, ostatnie kilometry pokonując na oparach paliwa. Na noc stoimy na prowizorycznym kempingu bez prądu i węzła sanitarnego, ale na szczęście z dump pointem. Jeszcze tylko zadzwoniliśmy do Władzi i za moment idziemy spać. Tomek zasnął już po drodze, a Majka tuż po dotarciu na miejsce. Oboje nie wykąpani, ale z umytymi zębami, czyli odwrotnie niż wczoraj.

Przebieg dziś: 447,20 km
Razem: 8 005,50 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz