Mildurę –
prężny ośrodek regionalny nawadniany przez potężną rzekę Murray opuściliśmy po
śniadaniu, by na popołudnie dotrzeć do Echuca (dosłownie – „spotkanie wód”).
Tak więc dziś głównie jechaliśmy, ale przez jakże piękne tereny. Znów mnóstwo
owocujących właśnie sadów pomarańczowych, a przy nich
często samoobsługowe stoiska z miejscowymi owocami oraz skrzyneczką na
należności.
Samoobsługowy kram |
Doskonałe pomarańcze |
Kupiliśmy w ten sposób sześć kilogramów pomarańczy i pięć
kilogramów mandarynek, które są tak pyszne, że znikają w okamgnieniu. Prócz pomarańczowych
i mandarynkowych gajów, mijaliśmy również ukwiecone sady. To przypuszczalnie
wiśnie i brzoskwinie. Całe połacie w różowych lub białych kwiatach, a przy nich
ule – będzie też miód. Wzdłuż drogi ciągnęły się także ogromne pastwiska pełne
krów i owiec. Do Echuca dotarliśmy późnym popołudniem. Zrobiliśmy zakupy i
zatrzymaliśmy się na parkingu przy porcie rzecznym, gdzie planujemy przenocować.
Po kolacji wszystkie dzieci dostały pączki z kolorową posypką, na które bardzo się
cieszyły. Niestety, w większości musieliśmy zjeść je sami (oczywiście już bez
lukru i posypki). Przed pójściem spać zrobiłem jeszcze rezerwację na jutrzejszy
rejs stateczkiem po rzece Murray.
Przebieg dziś: 368,10 km
Razem: 9 123,00 km
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz